Poparcie dla Napieralskiego i SLD wg badań CBOS 2010-2011
Poparcie dla Napieralskiego i SLD wg badań CBOS 2010-2011
Lukaszmezyk Lukaszmezyk
823
BLOG

Napieralski to nie Nick Clegg

Lukaszmezyk Lukaszmezyk Polityka Obserwuj notkę 2

Nie wiadomo kiedy to sie w zasadzie stalo, ale w ciagu kilku ostatnich tygodni, na naszych oczach zlikwidowal sie polski Nick Clegg. Prawdziwy Nick Clegg zlikwidowal sie długo po wyborach. Nasz, na nieszczęście swoje i poszukujących rozrywki obserwatorów sceny już przed.

Nie można powiedzieć, żeby Grzegorz Napieralski zachwycał głębią myśli, literacko inspirowaną ripostą, albo nieszablonowym pomysłem. Nie jest to z pewnością liga Donalda Tuska, ani Jarosława Kaczyńskiego. W kampanii prezydenckiej zaimponował jednak pracowitością i determinacją impregnowaną na towarzyszące jego kampanii szyderstwo i pogardę. Pochodzące zresztą głównie z warszawsko- brukselskich salonów własnej formacji.

Kampania prezydencka Napieralskiego to temat na osobną analizę, ale to właśnie ta, niewątpliwie bardzo udana  kampania stanowiła podstawę takich notowań sondażowych lewicy, które pozwalały przypuszczać, że już jesienią może ona wrócić do rządu.

I agree with Nick

Wybory prezydenckie w Polsce, odbywały się niedługo po majowych wyborach w Wielkiej Brytanii. To w nich pojawiło się zjawisko "Cleggmanii", czyli fascynacji liderem brytyjskich liberałów, symbolem której było wygłaszane na przemian przez Gordona Browna i Davida Camerona w pierwszej debacie wyborczej "I agree with Nick".

I agree with Grzegorz

Czyż nie to działo się z Napieralskim po pierwszej turze wyborów prezydenckich w Polsce?

"My się nie boimy żadnych zarzutów. Niech nam mówią, że jesteśmy lewicowi, może i trochę jesteśmy. Ja już będę od dziś używał tego słowa, nie będę używał słowa "postkomunizm", którego używałem" mówił Jarosław Kaczyński na wiecu w Szczecinie, już następnego dnia po pierwszej turze! Zirytowany Piotr Semka pytał nawet: "kiedy na tych ukłonach w stronę SLD Kaczyński zacznie tracić swój elektorat".

W tym smym czasie szef kampanii Bronisława Komorowskiego na konferencji prasowej w sejmowej sali 101 przedstawiał szczegółową prezentację, że to jednak PO i jej kandydat, a nie Kaczyński są bliżsi postulatom lewicy.

W lipcu ubiegłego roku, Napieralski osiągnął szczyt swojej popularności (62% zaufania w CBOSie) i na następne dwa miesiące wyraźnie w badaniach zaufania prześcignął stale bardzo popularnego Tuska.

Mocny, trzeci wynik kampanii prezydenckiej został nawet poprawiony w wyborach samorządowych, w których SLD co prawda zajęło czwarte miejsce, tuż po PSL, ale ludowcy zawsze lepiej wypadają w wyborach lokalnych niż krajowych.

Wypiętrzenie Napieralskie

Początek roku był znów swietny dla SLD. Brawurowo rozegrana sprawa kryzysu na kolei- w szczycie zimowych ferii i debata wotum nieufności dla Grabarczyka, odpływ młodych wyborców od PO na fali OFE i fejsbukowego "buntu Mellera", szydercza krytyka nieudanej "ofensywy legislacyjnej" rządu i bilans ociekającej krwią na rękach, smoleńskiej debaty w Sejmie. To wszystko znów piętrzyło notowania SLD.

Lewica, w niektórych badaniach wzbiła się na mocne 16 procent (w OBOP nawet na 19) a Napieralski w lutym i marcu znów prześcignął Tuska w społecznym zaufaniu.

Świetna passa zachęciła nawet PRowców lewicy do przyjęcia strategii "chcę być premierem", której ukoronowaniem był lutowy wywiad Napieralskiego dla Faktu pod takim właśnie tytułem.

Sprawy zaczęły dla SLD wyglądać bardzo dobrze. Prasa zaczęła spekulować o tym od czego Napieralski mógłby być wicepremierem w przyszłej koalicji.

Imperium kontratakuje lewym sierpowym

Tymczasem, w okolicach kwietnia, Platforma zaczęła wyraźnie promować swoj przekaz o możliwej koalicji SLD- PiS, czego zwieńczeniem było sejmowe wystąpienie premiera (28 kwietnia), w debacie nad wnioskiem o odwołanie ministra finansów, gdzie wprost pojawiło się stwierdzenie:

"Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują – chociaż niebo nie ma z tym nic wspólnego – że są to także plany bardzo konkretnej współpracy pomiędzy panami Napieralskim i Kaczyńskim (...) po wyborach."

Platforma już wtedy wyraźnie znów stanęła na nogach. Po tym jak Rostowski wygrał debatę z Balcerowiczem (21 marca), sprawa OFE przycichła, a Tusk z uśmiechem i charakterystycznym wdziękiem rozjechał swoich niedawnych krytyków w "Śniadaniu mistrzów" (26 marca).

Transfer Arłukowicza do PO (10.05), rozgłos wokół dziecinnego zachowania lidera SLD na spotkaniu z Obamą (27.05), czy zamieszanie z jedynką w stolicy dla Kalisza w wyniku której lider SLD od swojej zastępczyni publicznie usłyszał, że kłamie (13.06), sprawiły, ze osobiste notowania Napieralskiego zatonęły do 42 procent, czyli poziomu z przełomu maja i czerwca 2010, kiedy to dopiero mozolnie piął się na szczyt rankingu.

Zdecydowanym i to dosłownie- lewym- sierpowym w tej rozgrywce były antyklerykalne słowa Tuska na spektakularnej, czerwcowej konwencji PO w pomorskiej Ergo arenie i festiwal lewicujących polityków wspierających Platformę (Arłukowicz, Kluzik, Rosati).

Nabyty zespół braku politycznej odporności

SLD okazało się - na własną prośbę- całkowicie nieodporne na nową strategię PO.

Analiza notowań SLD i osobistych wyników Napieralskiego powinna być dla strategów lewicy wskazówką. Gdyby nie byli tak zajęci irytującym dla opinii publicznej triumfalizmem, tylko poświęcili trochę więcej czasu na przeglądanie się w lustrze, ale lustrze opinii publicznej to wiedzieliby, w których szczególnych momentach ich notowania rosną, a w których słabną.

Całe ubiegłe lato SLD mocno pasło się na awanturach o krzyż i wzroście nastrojów antyklerykalnych, które Platforma z wypychającym się z niej i wypychanym Palikotem już nie za bardzo mogła kapitalizować. W pewnym momencie Napieralski zażądał nawet wycofania religii ze szkół.

Ale już wyjście Palikota z PO i głośny udział Kalisza w kongresie Ruchu Poparcia. Momentalnie pogorszyło notowania SLD, ktore tak samo od razu poprawiło notowania jak już było widać, że z Palikota niewiele będzie, a opinię publiczną rozpaliła sejmowa debata o in vitro pod koniec października.

Wniosek prosty: SLD strategicznie musi pozostawać czempionem tematów liberalnych światopoglądowo i umieć pokazywać istnienie w PO silnej frakcji konserwatywnej. Partia Napieralskiego całkowicie przespała fakt, że co trzeci poseł Platformy głosował przeciw odrzuceniu skrajnego projektu antyaborcyjnego. Aż prosiło się wtedy o zestawienie tego faktu z fragmentem wystąpienia Tuska o "klękaniu przed księdzem". A tak sprawę tę jak zwykle sprawnie rozbroił sam Tusk mocno dystansując się od 1/3 własnego klubu.

Po przejściu Arłukowicza oczywistym było, że natychmiast pojawią się spekulacje o możliwym kolejnym przejściu- Ryszarda Kalisza. I co zrobił Napieralski? Doprowadził do miesięcznych spekulacji co do miejsca Kalisza na liście w Warszawie. A jak już sprawa została rozwiązana, to tak niezgrabnie, że Napieralski od własnej zastępczyni usłyszał, że jest kłamczuchem.

 

Kolejną nieodrobioną lekcją SLD jest lekcja z początku tego roku, kiedy ospały po Swiętach sezon polityczny, lewica otworzyła mocnym i wysmakowanym jak porządne espresso atakiem na ministra infrastruktury.

Sezon ferii, w którym SLD wiodło prym w krytyce nieudanej i do granic nadętej "ofensywy legislacyjnej" rządu doprowadził do najwyższych od lat notowań lewicy. To zaskakujące, że stratedzy Napieralskiego nie spostrzegli jak dobrze im służy pokazywanie ostrej, ale podpartej solidnymi argumentami krytyki rządu. Nie pomagają im głupawe filmiki i kreskówki Made in Konin. Nie pomaga prowincjonalny już dziś Second Life. Pomaga za to pokazanie takich ludzi jak ekswiceminister infrastruktury Szczepański, czy eksminister zdrowia Balicki. Przecież tak jak solidne zajęcie się koleją w tym roku, tak w ubiegłym Napieralskiego bardzo niosło kompetentne zajęcie się tematem zdrowia i zainicjowanie okrąglego stołu ds zdrowia w szczycie kampanii prezydenckiej.

Spot 7,60,180

Zamiast usilnie pozować na luzaka, lepiej było pokazać dobry spot o zdrowiu, np. zatytułowany "7, 60, 180" 7- bo tylu urzędników NFZ musi się podpisać pod wnioskiem o chemioterapię niestandardową, 60- bo tyle dni w szpitalu klinicznym w Szczecinie czeka się na przyjęcie przez kardiologa a 180- bo tyle czeka się w szczecińskim SPZOZ na przyjęcie przez okulistę. Dlaczego właśnie w Szczecinie? Bo skoro Bartosz Arłukowicz jest teraz w Platformie to niech się za to tłumaczy, chyba proste? To tylko jeden przykład celnego uderzenia, wymyślony naprędce i bez większego wysiłku. Rozumiem, że wyborcy mają prawo do pamięci złotej rybki, ale dobrze finansowana przez podatnika partia z ambicjami, powinna odrabiać dość podstawowe lekcje. Zwłaszcza wtedy, kiedy jej przywódca walczy o polityczne życie. Szansę na Second life dostaje się bardzo rzadko.

Lukaszmezyk
O mnie Lukaszmezyk

Jestem uzależniony od polityki, porannych gazet przy kawie i papierosach oraz dwóch psów: dobermanki Zuli i manchester terriera Morgana. Co pierwsze dwa nałogi mnie zrujnują to ostatni wyleczy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka