Lukaszmezyk Lukaszmezyk
2124
BLOG

Platforma na kruchym lodzie

Lukaszmezyk Lukaszmezyk Polityka Obserwuj notkę 11

Być może Polska jest zieloną wyspą, ale nie jest samotną wyspą. Tak jak nie jesteśmy izolowani na wpływ drugiej fali kryzysu na naszą gospodarkę, tak nasza debata publiczna nie będzie w najbliższym czasie izolowana od dyskusji o gospodarce i tym, co się może w niej wydarzyć. To oznacza, że Smoleńsk będzie tracił na znaczeniu i pole przedwyborczego starcia przesunie się na tematy bliskie codziennym lękom Polaków. Biorąc pod uwagę jeszcze to, w jak nieumiejętny sposób Platforma odniosła się do tzw. afery wałbrzyskiej i to, że w kampanii będą dopuszczone spoty telewizyjne, całość zaczyna w końcu dla politycznych kibiców wyglądać ciekawie.

Europa na czerwono

Druga fala kryzysu jest faktem. Obniżenie ratingu długu USA, głębokie spadki na światowych giełdach, wolniejszy niż przypuszczano wzrost gospodarczy w UK, poważne tarapaty Włoch i Hiszpanii, które pod dużym znakiem zapytania stawiają przyszłość Euro, całkowita niewiadoma jaką jest sytuacja Chin, polityczna niestabilność w Indiach, gospodarcze konsekwencje wybuchu nuklearnego w Japonii. W zasadzie nie ma kraju G7, który mógłby spać spokojnie. Na salonach politycznych Europy i USA w piątek zapanowała panika.

Londyński The Times pisze o gorączkowych konsultacjach telefonicznych jakie w piątek i w weekend prowadzili światowi przywódcy. Nikt już się nie ekscytuje ani 50 urodzinami Baracka Obamy, ani toskańskimi wakacjami Davida Camerona. W trybie pilnym zwoływane jest spotkanie ministrów finansów G7. Zimnej krwi nie traci tylko Jean-Claude Juncker, szef Eurogrupy, ale to pewnie też tylko dobra mina starego politycznego wygi do złej gry.

Słowa "double dip recession", "turmoil" i "bailout" odmieniane są przez wszystkie przypadki. A to żadnemu rządowi na świecie, zwłaszcza zbliżającemu się do wyborów, nie może wróżyć lekkiego życia.

"Co jest w budżecie skoro go chowają"- czyli kolejny spot PiS, którego nie było

Nie ma najmniejszego powodu by sądzić, że atmosfera gospodarczej paniki w jakimś stopniu nie udzieli się Polakom. Można się tylko dziwić, że kompletnie bez najmniejszego echa ze strony opozycji przeszła zapowiedź, że rząd jednak nie skieruje do Sejmu projektu budżetu przed końcem kadencji. I to po tak długim zaklinaniu, że to będzie pierwszy rząd, który do wyborów pójdzie z uchwalonym budżetem.

Przypuszczalnie dużo bardziej rezonującą społecznie spiskową teorią opozycji, niż dwa wybuchy na pokładzie TU 154 byłoby dociekanie co rząd "ukrywa" w przyszłorocznym budżecie, że wycofuje się z tak spektakularnych zapowiedzi premiera i ministra finansów.

Dla opozycji jeszcze nic straconego, bo wszystko wskazuje, że kampania i tak upłynie pod znakiem tematyki gospodarczej i graniu na lękach Polaków co do przyszłości.

Poważne błędy Platformy

Wakacje nie sprzyjają szczegolnej refleksji nad czymkolwiek. Debatę publiczną trochę rozgrzał raport smoleński i dymisje w MON. Jeszcze pewnie bardziej raport Czumy. I dużo chyba bardziej sprawa Wałbrzycha.

I na Wałbrzychu Platforma, zdaje się, popełniła największy w ostatnim czasie błąd. To sprawa prawdziwie bulwersująca i dość szeroko relacjonowana przez tabloidy. A co najważniejsze, pozwalająca Jarosławowi Kaczyńskiemu potencjalnie wejść w swoje najwygodniejsze buty. To właśnie w takich okolicznościach jak Wałbrzych (Starachowice, Rywin) PiS święcił dwa pod rząd solidne i jedyne zwycięstwa wyborcze. Jakkolwiek by to naturalnie się nie składało, to nie jest oczywiście przesądzone, że lider opozycji odsunie temat Smoleńska, by na Wałbrzychu skapitalizować swoje najsilniejsze wizerunkowe atuty.

Nowe rewelacje wałbrzyskie i całkowity rozjazd strategii Platformy po wyskoku Czumy dają PiSowi poważną szansę na to, co w amerykańskiej polityce nazywa się game changer.

Game changer?

Czy to będzie game changer- wszystko w rękach Jarosława Kaczyńskiego i tego, czy zachował polityczny instynkt, by poczuć pierwszą od dawna krew Platformy i porzucić pasję smoleńską.

Platforma całkowicie zlekceważyła sprawę Wałbrzycha, chyba nie doceniając społecznego jej rezonansu. I całkowity dziw bierze, że Tusk nie wykorzystał tej szansy, by, jak po aferze hazardowej, czy sprawie Misiaka, znów zapowiedzieć wypalenie rozgrzanym żelazem wszystkich nieprawidłowości.

Minister Bieńkowska- gwiazda, zatrzymana w garderobie

Kampania, odpalona wokół inwestycji i zmian, które rząd zawdzięcza głównie wyjątkowo sprawnej minister Bieńkowskiej, wydaje się zbyt technicystyczna i przez to w odbiorze abstrakcyjna. No dzieje się, coś tam niby budują.

Platforma, jak każda partia po rządach przez pełną kadencję i po czterech z rzędu imponujących zwycięstwach wyborczych wydaje się dziś wyprana z osobowości. Tradycyjni żołnierze antypisowego przekazu są wyraźnie zużyci. jak sam przekaz. Ileż można oglądać Julię Piterę i Stefana Niesiołowskiego? Hanna Gronkiewicz- Waltz chyba nigdy nie wzbudzała większych emocji. Minister Sikorski, nadpobudliwością trzynastolatka sam się skanibalizował. Ewa Kopacz, posiadająca ogromny potencjał społeczy sprawia wrażenie zmęczonej i zniechęconej. Arłukowicz gdzieś tam zaginął w korytarzach Kancelarii Premiera.

Na polu bitwy w zasadzie zostaje sam Tusk. Aż się prosiło, by na czas kampanii pokazać nowy silnik, który miałby ciągnąć Polskę po wyborach. Nowe osobowości. Atrakcyjna i imponująca dorobkiem Minister rozwoju regionalnego, obok świetnego Siemoniaka, ewidentnie mogłaby odświeżyć i rozenergetyzować na nowo ekipę Tuska.

Skoro Platforma zdecydowała się na ruch z pre-kampanią "Polska w budowie" to trzeba było to zrobić tak, by to budziło jakieś emocje. Skoro więc PO stawia na inwestycje, to Bieńkowska powinna zostać twarzą tego tematu, powinna być pozytywnym bohaterem spotów i ruszyć w bus tour po Polsce. By podnieść jej profil publiczny, przy okazji nominacji nowego szefa MON mogła też zostać wicepremierem na wakujące od czasów Grzegorza Schetyny miejsce w rządzie. Polacy kochają nowe osobowości. Stracona szansa.

1 września- powrót do rzeczywistości

Wakacje mają to do siebie, że ludzie chyba generalnie starają się odsunąć większe zmartwienia. Polacy wracają z wakacji i zastają sporą niepewność co do przyszłości gospodarki. Młody elektorat PO zastaje Franka zbliżającego się do 4 zł. Część do tego przecież będzie z wakacji podróżować niezawodnym PKP. Może jezcze znów wyjść na jaw kolejna niespodzianka autostradowa a'la Covec. Minister Edukacji, zamiast szykować jakąś akcję, by zmniejszyć koszty szkolnych wyprawek, które jak co roku skierują kilkaset tysięcy Polaków do firm pożyczkowych, natchniona zamieszcza na twitterze zdjęcia z festiwalu szekspirowskiego w Trójmieście.

Oficjalny koniec wakacji otwiera w Polsce nowy sezon polityczny, nie mniej boleśnie dla rządzących niż początek roku. Przeważnie pojawiają się jakieś protesty, strajki. W tym roku dojdzie do tego druga fala światowego kryzysu. Nic nie wskazuje na to, że będzie miło. Czy stratedzy Platformy są na to przygotowani? Nie wyglądają, ale może dobrze się kryją.

Prezydencja bez znaczenia

I bez kryzysu strefy Euro, rachuby, że prezydencja zawojuje serca Polaków wydawały się mocno przesadzone. Tym bardziej teraz, nastrój europejskich szczytów nie zanosi się na szczegolnie radosny i mogący mocniej promieniować powagą, czy podniosłością na rodzime masy wyborcze. Zwłaszcza, że sama waga prezydencji na tle problemów Eurogrupy nie będzie duża.

Platforma wchodzi w kampanię z jednym właściwie silnym assetem. Jest nim Donald Tusk. Jeżeli opozycja dobrze wykorzysta dobrodziejstwa marketingowe niezmienionego prawa wyborczego i do tego będzie umiała sprawnie sięgnąć po rezonujące issues, losy kampanii mogą wydawać się mniej kolorowe dla PO niż to się mogło wydawać tydzień temu. Tydzień temu, zanim niezawodny eksminister Czuma zdetonował wiarygodność antypisowego paliwa, zanim Platforma przegapiła szansę silnej reakcji na Wałbrzych i zanim nad globalną gospodarką zawisła promieniująca na Polskę groźba podwójnego zanurzenia.

Szansa na sukces

Poważną szansą dla PO jak zwykle pozostaje Jarosław Kaczyński, który może uznać, że zmiana kursu ze smoleńskiego na gospodarczy i państwo-naprawczy byłaby ryzykowna, niegodna albo i haniebna. Szansą jest też Napieralski, który zamiast jak w kampanii prezydenckiej pracować, jak inni odpoczywają, daje nura u boku swojego intenetowego guru w basenie.

Szansą Platformy jest także to, że nawet gdyby gospodarka miała okazać się polem wyborczej bitwy, to opozycja przez cztery lata nie zdołała wychować sobie silnych wokalnie i merytorycznie gospodarczych spikerów jakimi dla SLD był Belka czy Kołodko a dla PiS Gilowska.

Może więc obędzie się bez nagłych zwrotów akcji i niespodzianek, ale z pewnością jeszcze będzie ciekawie.

Lukaszmezyk
O mnie Lukaszmezyk

Jestem uzależniony od polityki, porannych gazet przy kawie i papierosach oraz dwóch psów: dobermanki Zuli i manchester terriera Morgana. Co pierwsze dwa nałogi mnie zrujnują to ostatni wyleczy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka